czwartek, 30 grudnia 2010

Suma Sumarum, czyli podsumowanie mijającego roku.

Czyli krok po kroku Dona robi podsumowanie 2010 roku;)
Styczeń- czyli pierwszy miesiąc, który zwiastował zmiany w moim życiu. Ferie, czyli pobyt w naszej pięknej stolicy. Muzeum Powstania Warszawskiego i duzo przemyslen po wyjsciu stamtad. Były też inne chwile, takie jak na przykład długie dyskusje w salonie sieci plus, i nowy telefon.
Luty- Hm, szczerze mówiąc (a raczej pisząc) nie pamiętam co się wtedy działo, pewnie było coś, co warto byłoby opisac i sobie przypomniec, ale teraz nic nie przychodzi mi do głowy.
Marzec- Czyli na samym początku urodziny Izabeli;) a, no i podejrzenia, że Maja jest w ciąży:) co okazało się prawdą i mamy dziś na tym świecie małą Paulinkę;)
Kwiecień- Chronologicznie raczej nie będzie;) Z rzeczy dla mnie najważniejszych, to na pewno było moje wejście w tak zwaną dorosłość, w którą volens nolens weszłam wcześniej. Świętowanie wymarzonych przez wielu 18 urodzin odbywało się aż 4 razy;) przy czym trzy dni pod rząd:) Kolejna sprawa, ważna dla naszego kraju, to oczywiscie tragedia z 10 kwietnia, któa wstrząsneła całym krajem i nie tylko. Był to dzien, kiedy z naszego swiata odeszło wiele osób cenionych i poważanych. Ah, i tutaj przypomina mi się podróż do Warszawy dzień wcześniej;) oraz Konferencja Samorządów, która odbyła się tegoż dnia. Hm, czy w tym miesiącu bylo coś jeszcze? nie wiem, możliwe;)
Maj- Czyli świętowanie urodzin w klubie. Wspominam ten dzień dobrze. Impreza była udana, wróciłam z niej zadowolona;) a 26 maja dołączyła do naszego grona mała Paulinka, o której juz wczesniej pisalam;)Poza tym,prowadzenie majówki 1i3 maja, tez było miłym doświadczeniem.
Czerwiec, czyli miesiąc, który budzi u mnie sprzeczne emocje. Z jednej strony złość i gniew, z drugiej radość i pełnie szczęścia a z innej poczucie bycia dorosłą i brania wszystkiego w swoje ręce. Czyli po kolei- informacja o tym, że no niestety, w tym roku szkolnym mi nie poszło. Następnie, czerwiec 'przyniosl' mi faceta, ktoremu przy okazji dziękuję, że jest i wytrzymuje z taką cholerą jak ja;P;) Później zaczeła się pierwsza praca, taka już bardziej serio;) czyli praca w Cukierni Adama Sowy. Poznałam tam wielu ludzi, którzy nauczyli mnie tego i owego. A i sam Pan Adam- bardzo miły człowiek. Poza tym w tak zwanym międzyczasie poprowadziłam piknik słowianski na którym to jako prowadzącapowinnam zachowac powagę, ale jakoś tak wyszło, że bawiłam się tam jak małe dziecko z Bractwem Wojowników Kruki.
Lipiec - Upłynął w całości pod znakiem pracy. I w każdej wolnej chwili odpoczynkiem,korzystaniem z wakacji i spotkaniami z Nim:) Oraz 3dniowa wizyta w Golubiu Dobrzyniu, który pomimo, że jest małym miastem, jest bardzo urokliwy.
Sierpień- również pod znakiem pracy, ale tylko do 15;) A juz kilka dni później siedziałam w samochodzie w drodze do Warszawy. Swoją drogą, to miasto ma w sobie coś, co sprawia, że bardzo je lubie. A w stolicy? bardzo miły pobyt, to był czas kiedy pod Pałacem Namiestnikowskim stał krzyż, wiąże się to z moją rozmową zpanem policjantem -Przepraszam, jak dojśc do Pałacu i do krzyża? -Tam, tam tam,.. a co, chce go pani zabrać?:) Do teraz to wspomnienie wywoluje u mnie gromki śmiech. A tego dnia, kiedy właśnie rozmawiałam z tym panem, ktorego pozdrawiam, odbywał się Verva Street Racing, jak dla mnie za głośno, ale (mówiąc jak blachara;p) lubie patrzeć na szybkie auta:). Z serii Warszawskiej, była tez wizyta w Łazienkach Królewskich, oraz parku na Agrykoli. A powrót był również ciekawy, gdyż była to tylko trasa Warszawa-Łódź-Bydgoszcz:P
Wrzesień- czyli nowe wyzwania, nowa klasa. Ale jakos dałam radę. Z tym miesiącem nie kojarzy mi się już nic więcej.
Październik, czyli miesiąc, w którym działo się coś, o czym przed chwilą pamiętałam, ale teraz uleciało w powietrze...
Listopad- miesiąc, w którym zaczełam zauważać, jak bardzo się zmieniłam. Potrafiłam sobie powiedziec, że boję się czegoś, czego bać się nie powinnam, bo wydaje się być to irracjonalne. W tym miesiącu minął również rok, od kiedy Cię nie ma.. mamo. Ale przez ten rok stałam się silną kobietą, tak kobietą, bo mała dziewczynka, która we mnie żyła, chyba już odeszła w zapomnienie. Chociaż może źle to ujęłam, zapomnienie, to zbyt odległe określenie. To nie zapomnienie, lecz.. jakby to ująć.. sama nie wiem. Wiem, że ta mała dziewczynka nadal we mnie żyje, ale na razie wie, że nie może się ujawnić.
Grudzien, czyli dwunasty miesiąc zmian w moim życiu,które jednak zachodzą w nim bez mojej wiedzy i woli. Wiadomo, w grudniu mamy święta Bożego Narodzenia,które spędziłam w rodzinnym gronie, cieszę się z tego bardzo, że jakby nie patrzeć mam wspaniałą rodzinę.Mają swoje za uszami, ale ważne, że są.
O, i coś, co mnie rozbroiło,nazwijmy to małym spóźnieniem do kina. O godzinie 19.15 wbiegłam do kina, na film, który zaczął się zaledwie godzinę wcześniej;)
W grudniu zrozumialam także, że mam wspaniałego tatę. Może nie zawsze daje to odczuc, ale jest na prawde niesamowitym człowiekiem.

Czyli suma sumarum, rok nie był ani dobry, ani zły. Po prostu był.

poniedziałek, 29 listopada 2010

"Bądź poważna"

Wiem, czasami, och, często i to bardzo jestem niepoważna. Często słyszę "bądź poważna", albo inne stwierdzenia mające na celu uspokojenie mnie. No dobrze, nie zawsze zachowuje powagę, ale kurcze, wiem kiedy mogę sobie odpuścić i trochę poszaleć, a kiedy powinnam być spokojna. Jestem osobą, która rozpiera energia, wszędzie mnie pełno i zawsze mnie słychać. Może nie zawsze to dobre, ale szczerze mówiąc, w obecnym świecie jest tylu "ponuraków", smutnych ludzi, poważnych i ułożonych ludzi (jak ciastka w hipermarkecie :P), że może takie zachowanie staje się dla nas jakimś wzorcem? może staje się to jakąś hm.. nie wiem jak to ująć, regułą, której powinniśmy się trzymać? Wiadomo, od każdej reguły znajdzie się wyjątek;) i może ja właśnie takowym wyjątkiem jestem

A teraz z innej beczki;) Jak wiadomo, mamy cztery pory roku, ale ta ostatnia- zima zawsze zaskakuje drogowców, zwłaszcza w Polsce;) Nie wiem jak to się dzieje, ale Polacy nigdy nie są przygotowani na zimę, mróz i śnieg..:) Panowie! i Panie oczywiście;) Czas najwyższy otworzyć oczka i zobaczyć, że nic się nie zmieniło, jak zawsze mamy zimę!

I w ten zimny wieczór, gorąco pozdrawiam!:)

poniedziałek, 27 września 2010

Moc Słowa

Ludzie do komunikacji między sobą używają słów. Ale jakże wielką moc te słowa mają.. Czasami sprawiają nam radość, czasami ból. Jedno, dwa, pięć lub dziesięć słów potrafi wywołać skrajne uczucia- Radość, zadowolenia, zakłopotanie, ból, rozpacz, gniew i wiele innych. Często nie zdajemy sobie spray z tego, że to co mowimy, moze sprawiac ból, 'palniemy' cos glupiego a pozniej tego zalujemy bardziej lub mniej.
Nie wiem co moge wiecej dopisac, wiec koncze.

"Gdy nie można mocą żadną wykrzyczanych cofnąć słów..."

niedziela, 12 września 2010

o miejscach i ludziach

Jakby nie patrzeć, wszędzie tam gdzie jesteśmy zostawiamy część siebie. Miejsca, w których jesteśmy już na zawsze pozostają naszą częścią a my ich. I nie chodzi tu wcale, o jakies wielkie rzeczy typu głośny event czy graffiti, chodzi raczej o wspomnienia, które mamy. Te związane konkretnie z jakimś miejscem. Jedziemy gdzies na wczasy, wakacje, obozy czy kolonie - tam spędzamy jakiś czas, poznajemy ludzi, miejsce, przyrode. A później? później spotykamy ludzi tam poznanych, czasami Ci ludzie są z nami na dłużej- stają się naszymi przyjaciółmi, czy dobrymi znajomymi, a może po prostu ludźmi, których co jakiś czas mijamy na ulicy. Kiedy wracamy w miejsca już przez nas 'odkryte' to powracają wspomnienia związane z naszym pobytem tam, przypominają się dobre i złe chwile, są jakby powrotem do przeszłości. Każdy z nas ma takie miejsca, ale nie każdy z nas to zauważa.
Ja posiadam takie miejsce, w którym spędziłam mówiąc potocznie kawał czasu. Wiążą się z nim różne wspomnienia- te dobre i te gorsze, ale najważniejsze co mam dzięki temu miejscu to ludzi, których tam poznałam, przyjaźń, która się tam zaczeła kilka lat temu i nadal trwa. W tamtym miejscu nauczyłam się wielu rzeczy i wielu tez oduczyłam.
Ilu z nas często przechodząc przez jakiś park, jakąś ulicę kojarzy je z jakąś sytuacją, może z ludźmi, których tam spotkaliśmy.
W dzisiejszych czasach jedyną formą 'pamiątki' z takich miejsc są zdjęcia, czy filmy wideo, ale czy wspomnienia nie są piękniejsze? nie można ich zamknąć na papierze fotograficznym, ale można je dzielić z innymi osobami.

Czy tak na prawdę będąc tak bardzo zapatrzonymi w siebie i w to, co robią inni, mamy jeszcze czas zatrzymać się gdzieś na chwile? Spojrzeć na wszystko inaczej? przypomnieć sobie chwile spędzone w jakimś miejscu?

czwartek, 9 września 2010

O kruchości zycia ludzkiego.

Rolą każdego czlowieka w zyciu jest żyć i umrzeć. Żyć jak najlepiej, aby nie żałowac decyzji, ani jednej chwili, która minęła. Nasze życie powinno być w pełni wykorzystane, do ostatniego tchu. Ale czy można powiedzieć, że nasze życie jest udane? Czy na pewno wszystko jest tak wspaniałe jak byśmy chcieli? No wlaśnie. Z jednej strony widzimy, że nasze plany są realizowane, cele osiągane, ale z drugiej nie wszystko co bysmy chcieli się dzieje. I nie jest to w pełni zależne od nas. Bardzo często nasze marzenia są odkładane na półke, bo nagle dzieje się coś, co odsuwa je na dalszy plan. Wiemy, ze niektore rzeczy są mniej ważne od innych. Nie potrafie dobrać odpowiednich słów, żeby opisac to co chce przekazać.
Tyle o życiu człowieka, ale każde życie kończy się śmiercią. Śmieć przychodzi do nas w różnych okolicznościach. Czasami niespodziewanie- tragiczny wypadek, lub ingerencja innej osoby; czasami spodziewamy się jej i czekamy na nią - starczy wiek, czy może długa choroba - i nie mowie tu o grypie czy anginie...
Smierć bliskiej osoby boli bardzo i nie wazne, czy się jej spodziewaliśmy, czy nie. Nie da sie przygotowac na czyjąś śmierć. Nikt nie wie kiedy ona nadejdzie. Podobno kiedy ktoś umiera płaczemy nie 'po nim' tylko płaczemy nad sobą. Ja się z tym nie zgadzam. Chociaż może jest w tym ziarno prawdy, jednakże ja tego tak nie odbieram. Kiedy opłakujemy bliską osobę, nie myślimy "miałam z nim/nią jeszcze zrobic to to i to". "mial/a mnie zabrac gdzies tam", myślimy raczej "mial/a tyle zycie przed soba" , "tak bardzi cierpiał/a".
Śmierć człowieka jest czymś pewnym, czymś co nie ominie żadnego z nas, jednakże nie ważne kiedy następuje, zawsze cierpimy tak samo.

Non Omnis Moriar.

czwartek, 29 lipca 2010

Siedząc w pksie do Bydgoszczy, wpadłam na genialny pomysł, jak spożytkować czas- napisze coś, mam nadzieje składnego i mądrego:) chociaż tak trzęsie, ze moge narobić jakichś literówek:)
Przez 3 dni byłam na wygnaniu. Jestem jak najbardziej zadowolona z wyjazdu. Gdybym mogła, posiedziałabym tam dłużej, no ale cóż- praca wzywa, koniec wolnego:)
Tak sobie myśle, ze nie zawsze jest tak jak nam się wydaje. Ale mozemy to dopiero zauważyć, gdy spróbujemy, poznamy coś i spraqdzimy 'na wlasnej skorze'.
Generalnie mam taką cichą nadzieję, że wszystko pójdzie po mojej myśli. Bo na razie wszystko 'idzie gładko'.
Zwiedziłam zamek, wydawało się z daleka, że jest on większy- a tu taka niespodzianka:) Chociaż jestem mile zaskoczona jego 'stanem'.
No tak, notka znow wyszła bez ładu i składu, ale to nic:) obiecuje, ze w koncu sie postaram i naskrobie cos madrego:) a tym czasem wrracam do ogladania polskiej przyrody zza okna pks-u :P

sobota, 24 lipca 2010

;]

Niektóre nasze decyzje, wydają się być dobrymi, a inne natomiast totalnie bez sensu. Ale czy tak jest zawsze? Zastanawiam się często jakby było gdybym przy moich wyborach, zrobiła cos innego. Czy żałowałabym , czy byłabym zadowolona? w sumie, nigdy się tego nie dowiem. Ludzie podejmuja niektóre decyzje zbyt pochopnie, bez namysłu, chwili zastanowienia. Co prawda zdarza się, że te 'pochopne' decyzje 'wychodzą' na dobre, ale nie zawsze.
Zastanawia mnie też na przykład, dlaczego ludzie tak wielką wage przywiązują do spraw materialnych. Narzekają, że chcieliby to, czy tamto, ze jest im to niezbędne. Ale przecież da się życ bez nowego telefonu czy na przykład super wypasionego auta. Czasami stwierdzam, że co niektórzy nie myśla racjonalnie. Rozumiem, że każdy ma swoje potrzeby, w końcu też je mam, ale bez przesady. Nie kazdemu do zycia potrzebny jest jakis fajny gadzet. Kiedys ludzie nawet nie mysleli o tym, zeby miec lepszy dom od sasiada, fajniejsze auto niz kumpel. Kiedys ludzie potrafili się cieszyć z małych przyjemności. Z dobrej książki, czy nawet spaceru gdzies w lesie.
Boje się o to, że kiedys ludzie zastąpią uczucia chęcią posiadania. I nie wazne będzie to jaki ktoś jest, tylko jaki ma samochód, dom i ile zarabia. Przecież kiedy kogos poznajemy, nie wiemy tak na prawde czy ma nowe bmw czy jezdzi autobusami. Poznajemy osobe, a nie jej 'rzeczy'. Ten caly cholerny materializm jest wedlug mnie bez sensu. Co jeszcze ludzie są w stanie zrobic, zeby wybic się ponad innych? zeby miec coś lepszego.
Moze dla kogos wydac się to dziwne, ze ktos woli isc na spacer, lub do kina, niz bujać się fajną furą z ziomkami. Ale ja zdecydowanie wybieram spacer, niz gonitwe za posiadaniem...



"nasze kolorowe zycie jest takie szare..."

sobota, 10 lipca 2010

:)

Z braku czasu nie pisałam nic dawno. No ale nic dziwnego, że brakuje mi go. Od rana do wieczora w pracy. Co prawda co drugi dzien wolne, ale co z tego? wstane, posprzatam, spotkam sie ze znajomymi i tak zleci caly dzien. No ale co by nie bylo, znalazlam chwile, zeby coś tu napisac.
Od jakiegos czasu zastanawiam się nad sensem moich wyborów. Czy są słuszne? pewnie okaże się to za 'jakis czas'. A moze juz moge obserwowac konsekwencje tych decyzji? Trudno określić.
Zastanawiam się też nad tym, jak ludzie potrafią szybko zmieniać zdanie. Jedna sytuacja, a juz z 'przyjaciela' stajesz sie najwiekszym 'wrogiem'. Co prawda sytuacja, którą mam na myśli wywołuje u mnie śmiech. Bo śmiechu warte jest to co się stało. Stwierdzam, że ludzie nie maja za grosz godności. Zamiast pomyslec, zrobic cos dobrze i wywiazać się z 'umowy' wolą zrobić wokól tego raban, byleby tylko nie wyjsc na tym zle. Smieszy mnie taka postawa. Jesli ktos sie tak zachowuje, to zycze mu powodzenia.
A tak z innej beczki. Zaczelam prace 'sezonowa' i jak najbardziej jestem zadowolona. Nie jest ciezko, sympatyczni ludzie (no z malymi wyjatkami:P) no i calkiem dobrze placa:) Ale chyba nie bede pracowac przez cale dwa miesiace. Z jednej strony bym chciala, wiecej bym zarobila, ale z drugiej, sa w koncu wakacje. Chcialabym gdzies pojechac chociaz na kilka dni i odpocząć. tak po prostu polenić się:) Ale, jak to się pięknie mówi. pozyjemy-zobaczymy.


"ten swiat, jakby ze szkla, moze go stluc jeden ruch ręką" :)

notka jest totalnie bez sensu, nie ma okreslonego tematu:) ale to nic. Jak znajde chwilke to napisze cos skladnego:)

niedziela, 20 czerwca 2010

Spełniłam dzis swoj obywatelski obowiazek:) i jestem z siebie dumna;P W koncu jak juz mam prawo do glosowania, to dlaczego z niego nie korzystac? Wole zaglosowac, nawet jesli osoba na ktora oddaje glos nie wygra, niz nie isc do urny i pozniej narzekać. Zdecydowanie.
Dzisiejszy dzien byl dosc.. dziwny. Wywieziono mnie rano gdzies, Nie bardzo wiedzialam gdzie. Dopiero po kilku godzinach znalazlam miejsce, gdzie bylo napisana nazwa miejsca, w ktorym sie znajduje:) W sumie sympatycznie tam było, spokoj cisza i mili sasiedzi;) Jak tulko wrocilam 'do siebie' poszlam zaglosowac. No i tak po drodze znalazlam sie na boisku, zeby pograc w kosza. Przed chwila dotarlam do domu, bo wzielo mnie cos na bieganie. Pomimo, ze nie biegalam od bardzo dawna, to jestem z siebie dumna. Nie marudzilam, nie zatrzymywalam sie nigdzie ani nic z tych rzeczy. Trzeba w koncu poprawic kondycje:)
Od piatku zaczynam prace. Wiec dwa miesiace pracy i moze kilka dni 'wolnosci'. Mamy juz kilka planow ze znajomymi, ale co z tego wyjdzie- niewiadomo. Mam nadzieje, ze chociaz czesc z tych rzeczy sie uda.

Tak sie zastanawiam jak to jest, ze niektorzy ludzie potrafia tak swietnie sie zmieniac. Chodzi mi tutaj o pewien rodzaj 'maski' jaka zakladaja wkraczajac w kolejne srodowiska. Dziwi mnie to, ze zamiast byc caly czas soba, staraja sie byc tacu jak otoczenie, w ktorym sie znajduja. Osobiscie nie lubie takiego zachowania, bo to dla mnie hm.. chore? ale moze tak jest, ze niektorzy nie potrafia byc soba i wola zmieniac sie jak 'kameleon' byleby tylko nie pokazac sie z prawdziwej strony i spodobac sie danemu srodowisku. Ale przeciez na dluzsza mete sie tak nie da... Tak mi sie to kojarzy troche z postacia Świetoszka. I wydaje mi sie, ze wokol nas jest wielu takich 'swietoszkow'..

Mala herba cito crescit.

poniedziałek, 14 czerwca 2010

;)

Dawno mnie tu nie było, ale to z braku czasu. Kazda wolna chwile spedzam teraz na nauce. Tak, najwiecej nauki po koniec roku.. to jest to o czym wszyscy marzą:)
Ten weekend byl bardzo meczacy, niby nic specjalnego nie robilam, ale zawsze cos.
Tak sie zastanawiam nad tym, co tak na prawde jest wazne w zyciu czowieka, kazdy ma inny system wartosci. Dla jednych wazne są pieniądze, dla innych dobre wyksztalcenie, a jeszcze ktos stawia na piedestale rodzine, czy bezpieczenstwo, zdrowie. Ale ktore z tych rzeczy sa tak na prawde wazne? Trudno to okreslic. W dzisiejszych czasach media robia wszystko aby ludzie chcieli byc jak najbogatsi, a jeszcze lepiej jak stana się osobą sławną i rozpoznawalną na ulicy. Wszędzie każą nam być pieknymi, modnie ubranymi i najlepiej w gronie znajomych z grubymi portfelami. Tak mi się od razu kojarzy jeden z klubów w naszym miescie.. ostatnio ktos powiedzial, ze przy wejsciu sprawdzali mu metki przy ubraniu.. takie zachowania są już chore. Niedlugo bedziemy oceniani przez innych po marce ubran jakie nosimy a nie po tym, jakimi osobami jestesmy. Wydaje mi się, że to wszystko zmierza w złą stronę. Boje się o to, co przyniesie przyszlosc, czy kazdy czlowiek znajdzie sobie w niej miejsce. Politycy tak pieknie mowia o rozwoju polski, ale w ktora strone ten rozwoj 'ma isc' ? az strach się nad tym zastanawiac.
a jesli juz mowa o polityce, to nadal zastanawiam sie nad tym na kogo oddac swoj glos.. ale co ma byc to bedzie. Ze tak sie wyraze.. 'sie zobaczy' ;)

piątek, 28 maja 2010

wszystko... i nic.

I znow z serii zyciowych przemyśleń. Często jest tak, że mamy cos zaplanowane, a później to wszystko nagle rozpada się jak domek z kart, przez jedną decyzje, jedno krótkie zdanie, ale nie nasze, tylko innej osoby. Jak to pieknie i subtelnie inni ludzie potrafia zniszczyc czyjes Zycie. Czy to nie jest irytujące? Czasami każdy z nas nieświadomie niszczy czyjes plany, albo zamierzenia.

Od kilku dni jestem jakby.. pod wpływem filmu ‘jasminum’. Już od dłuższego czasu chodziło mi po głowie, żeby go obejrzeć, ale nigdy mi to nie wychodzilo, Az tu nagle… ‘jasminum’ w Tv. Ten film (polski) jest chyba jednym z moich ulubionych, jeżeli nie jedynym. Jestem nim zachwycona i nie wazne po raz który go oglądam, robię to z takim samym zaciekawieniem i nie mogę ani na chwilę się oderwać od oglądania go. Może nie jest jakąś superprodukcją, ale historia, którą opowiada, jest po prostu.. urzekająca? Nie wiem jak to określić. Ma po prostu w sobie to coś, co potrafi przyciągnąć uwagę.

Brakuje mi w sumie jakiegos konkretnego pomyslu, co mogę napisac, tzn wiem co bym chciala tu zamieścić, ale nie potrafie tego ubrac w odpowiednie slowa. Może kiedyś..
„ilu ludzi, tyle myśli”

sobota, 15 maja 2010

mmhhhmm.

Fajnie Fajnie. Po imprezie urodzinowej jestem zadowolona. I sprawdziło się to, że na swojej imprezie zawsze wiecej sie ogarnia niz bawi. No ale było dobrze :)
Dzis nie bedzie zadnych bardziej lub mniej mądrych przemyslen, po prostu nie mam na to ochoty. Zeszly tydzien to spanie w dzien i brak snu w nocy.. koniec z tym. W wakacje ok, bez problemu.. ale nie teraz.
I dzis sie przekonalam, ze moj ojciec traktuje mnie jak "przynies wynies pozamiataj" a i tak zawsze slysze "nigdy nic nie robisz". Wielkie dzieki za takie cos.

grrr.. jestem zła!

środa, 12 maja 2010

Dziwne przeczucie.

Mam jakieś dziwne, bliżej nieokreślone przeczucie. Nie wiem czy wiąże się z dobrymi, czy złymi rzeczami... jest neutralne. Łazi za mną jak cień i nie daje spokoju. Mam nadzieje, że wkrótce dowiem się o co chodzi.

a z serii dziwnych zdarzeń;p Dzisiesza.. a moze wczorajsza (?) spontaniczna nocka u mnie:) Troche zmęczona ale zadowolona:) i tylko kilka przespanych godzin.. dokładnie 4. Ale jestem pełna podziwu, że nie padłam.

Trzebaby w koncu isc do UG po plastik, który jest przez wielu najbardziej wyczekiwaną rzeczą po ukonczeniu 18. Co do osiemnastych urodzin. Zostaly juz tylko dwa dni do imprezy, której jakis czas tenu wyczekiwałam jak glupia, a teraz zastanawiam sie nad sensem tej imprezy. Ale co tam, spotkam znajomych, wybawie sie.. mam nadzieje, ze bedzie zacnie:)

później wydziergam cos mądrzejszego;p bo teraz zmeczenie zaglada mi w twarz;p

wtorek, 27 kwietnia 2010

Czasami nienawidzę siebie.

Często i gęsto myśle sobie, że jestem na prawde naiwna. Daje sie nabrać na swoją silną wolę, że uda mi się zrobić coś, co zamierzam.. idealnym przykładem jest rzucanie palenia.. i zawsze nic z tego nie wychodzi... jak tylko myśle o tym, żeby w końcu rzucic to cholerstwo przypomina mi się takie krótkie  stwierdzenie znajomego: "nie dam Ci fajki, bo zaczniesz palić i będę miał Cie na sumieniu"... no i chyba go zawiodłam.
Nabieram się też na to, że często wydaje mi się, że jestem bliska jakiegoś celu, a w końcu okazuje się on zbyt odległy, żebym mogła go "złapać". Przez ostatnie  dwa.. może trzy tygodnie codzień nabieram się  na to samo... i dla jednych wydaje się to być błahostką, ale dla mnie to coś zupełnie odmiennego... Jednak jest to dla mnie ważne, może nie najważniejsze, ale zajmuje wysokie miejsce w hierarhii tych waznch rzeczy. Kurcze... i znow mnóstwo powtórzeń:)

A teraz z serii życiowych przemyśleń. Chciałam  to napisać już dawno dawno, ale najpierw musiałam się upewnić. Nie wiem dlaczego i zapewne nigdy sie nie dowiem.. a moze sama na to wpadne. Ludzie niby otaczają się gromadą znajomych, mają przyjaciół ale jak przychodzi co do czego to i tak nie mówimy im tego, co nas na prawde gryzie, tego co sprawia nam ból. Z przyjaciółmi dzielimy się głównie dobrymi informacjami, jakimiś przeżyciami, ale kiedy trzeba nam się wygadać tak w 100procentach to wybieramy zupełnie przypadkowe osoby. Jakiegoś znajomego, z którym widzimy sie razx na jakis czas, albo idziemy z nim na spacer.. moze to strach przed tym, ze przyjaciel nie zrozumie do konca, i ze bedzie pozniej na nas dziwnie patrzyl, a jakis "obcy" człowiek nic złego nam nie powie, nie zruga nas, nie będzie dziwnie patrzył. Moze jest tez tak, że na tyle dobrze znamy swoich "starych" znajomych, ze wiemy jaka bedzie ich reakcja, a chcemy się otworzyć na nowe myślenie innych ludzi.
Gryzie mnie to od jakiegoś czasu i nie moge dojśc do jednego, normalnego i wiarygodnego dla mnie wniosku.

Zaczełam się też zastanawiać dlaczego tak jest, że jedni się starają i próbują i nic im z tego nie wychodzi a inni od tak mają coś co chcą.
Dlaczego też nie można pomyśleć racjonalnie i zobaczyć jak ktoś się stara, tylko miec "klapki na oczach" i widziec wszystko tak jak jest i nie chciec tego zmienic. Moze  wygodniej jest nie zmieniac tego co jest, nie otwierac sie na nowe sytuacje.. ale przeciez zycie sie zmienia, swiat sie zmienia...

"Tempora mutanturet nos mutamur in illis"
"czasy sie zmieniają i my się w nich zmieniamy" . Nie wiem czyje to słowa, ale są piękne:)

sobota, 24 kwietnia 2010

Generalnie

Od kilku dni jestem pełnoletnia, ale jakos nie czuje wielkiej roznicy. Nadal jestem tą samą osobą, zachowuje się tak samo, mam te same zainteresowania, te same wady i te same zalety. Celowo uzywam często zwrotu "te same", bo tak na prawde zmieniła się tylko cyferka w polu "wiek" na naszej klasie, i w moim portfelu przybędzie tylko kolejny plastik.
Właściwie, to zastaawiam się tylko, dlaczego nabrałam jakiejś dziwnej odwagi. Nie wiem co się za tym kryje, czy wybory, których dokonuję są dobre, czy złe. Ale to zapewne wyjdzie w przysłowiowym "praniu".
Czasami chciałabym bardzo wrócić do dni, które przeminęły bezpowrotnie, i które mogę tylko oglądać oczyma wyobraźni. Chciałabym znów znaleść się w tym małym Raciążu, z tymi ludzmi, z takim nastawieniem do życia, jakie miałam, chciałabym znów uslyszeć śmiech mamy, i strasznie tęsknie za naszymi codziennymi kłótniami. Może to dziwne, ale tak jest, kiedyś nienawidziłam tych chwil, kiedy się kłóciłyśmy, ale teraz tęsknie za nimi i to bardzo.

Człowiek zawsze zauważa co ma, kiedy traci to. Często chcielibyśmy zmienic cos, ale decydujemy się na to za późno. Ale jak mówi mądre przysłowie "mądry Polak po szkodzie".

Wiem, że nie jestem taka jaką chcieliby ze mnie zrobic coto poniektórzy, ale niestety, zawiodę was moi drodzy, otóż nie jestem ludzikiem z plasteliny, ani szmacianą lalką, czy zdjęciem, które można zmienic w photoshopie.

Czy ludzie na prawde nie potrafią docenic tego co mają? czy na prawde musimy zazdroscic innym i nie zauwazac, jak nasze szczęście ucieka nam przez palce?

"czyste intencje, to sposób byś poczuł jak smakuje szczęście"

sobota, 10 kwietnia 2010

żałoba narodowa

znicze, które mieli zapalić dla ofiar Katynia.. będą płoneły dla nich.
Dziś całą Polską oraz światem wstrząsnęła ta tragiczna wiadomośc o śmierci Prezydenta, jego żony i tylu ludzi... 89 pasażerów i 7członków załogi. Jest to straszna tragedia, ale kto wpadł na pomysł, żeby tylu ludzi "wysokiego szczebla" leciało jednym samolotem? przecież tyle teraz słyszymy o między innymi atakach terrorystycznych. Ale stało się. Nasz kraj został bez prezydenta...
"miał byc tutaj dzisiaj prezydent RP, niestety pana prezydenta nie ma z nami.. doszlo do katastrofy lotniczej" takie słowa zabrzmiały w Katyniu dziś rano...
"właśnie tu i właśnie w taką rocznicę,,,"

Ziemia KAtyńska karmiona jest polską krwią....

czwartek, 8 kwietnia 2010

zmęczenie materiału

Niby święta to czas, kiedy powinniśmy odpocząć, ale ja zupełnie tego nie czuję. Wolę już chodzić do szkoły, w której kompletnie nic sie nie dzieje. Jutro wybieram się na kolejną debatę, tylko za bardzo nie wiem o czym, pewnie znów będę improwizować:)
Wczoraj Urząd Miasta, gadanina prezydenta (bo inaczej tego nazwać nie można) no  i następnie wykład doktora Politologii. Z większością rzeczy, które powiedział, nie zgadzam się. No i nie tylko ja.
Jednym z jego twierdzeń, popartych cyferkami i dziwnymi formułkami, było to, że ludzie lepiej wykształceni chętniej pomagają, np. zostają wolontariuszami, tudzież  dają pieniądze na cele charytatywne. Guzik prawda.
Chociaż było coś, z czym się w jakimś stopniu zgadzam, mianowicie, to, że chętniej pomagają ludzie z małych miasteczek i wsi, niż z większych czy mniejszych miast. No i to jest prawda.

W środę czułam, że mam dobry dzień, spotkałam kilku znajomych, których dawno nie widziałam. Pomyślałam sobie, że trzebaby odezwać się do kilku osób. Zauważłam też, że wielu ludzi np, przez jakiś czas pisze, rozmawia z kimś bez przerwy, sms-y, telefony, spotkania, kawa, spacer.. a później nic. I czasami ta przerwa trwa miesiąc, dwa a czasami dłużej. Niestety tak już jest, że nie zawsze mamy czas dla ludzi, dla których mieć byśmy go chcieli.
No i jest pewne miejsce, które chętnie bym odwiedziła, ale kiedy pomyślę, że mogę spotkać tam.. pewną osobę, to zastanawiam się nad sensem wyprawy tam.  Pozyjemy, zobaczymy.

Wracając do środy... tego dnia do pełni szczęścia brakowało jednego gestu lub kilku słów, ale wiem, że aby się one pojawiły, muszę się  postarać, chociaż może to być walka z wiatrakami..

Z wiatrakami walczył Don Kichot.. ilu z nas jest jak on? a ilu boi się podejmować wyzwania...?

sobota, 3 kwietnia 2010

pomyslmy

Zanim cokolwiek się zaproponuje, powinno się to przemyśleć wiele razy. Nawet jesli wydaje sie to błahostką. Ot dzisiejszy przykład, propozycja na fb aby zrobić cos podobnego do akcjiT4 przeprowadzonej w Rzeszy. Dlaczego w obecnych czasach ludzie myślą tak płytko? Jesli taki "oprawca" nagle stanie się "ofiarą" to czy nadal będzie zwolennikiem T4? Śmiem twierdzić, że nie, że wręcz przeciwnie, bedzie robił wszystko, aby ją zakończyć. Czasami bezmyślenie ludzi mnie przeraża. Widzenie rzeczywistosci jednopłaszczyznowo. Wielu ludzi widzi wszysko tylko ze swojej strony, idealnie poukladanego zycia, wspanialych planow, dobrego zdrowia, a nie mysli o tym, ze nagle moze przykladowo ciezko zachorowac, czy nawet ulec wypadkowi i jego zycie zmieni sie o 360*.  Ale po co myslec o tym co bedzie pozniej, skoro niektorzy idioci, widza to co jest tu i teraz.

Jesli mowa o naglych sytuacjach. To wlasnie wtedy okazuje się, czy tak na prawde mamy tylu przyjaciol ilu nam sie wydaje. Bardzo czesto dzieje sie niestety tak, ze gdy kogos potrzebujemy, jest on jakby poza zasiegiem. Ale gdy np wygramy jakąś okrągłą sumkę w Totka przykładowo, to wtedy mamy pięciuset znajomych i jeszcze więcej przyjaciół...
Polska rzeczywistośc jest chora. Ale dopóki ludzie sobie tego nie uświadomią, dopóty tak pozostanie.

I z takim przemyśleniem ide spac.

piątek, 2 kwietnia 2010

ehe

Wszystko fajnie. Gdyby nie to, ze od srody spalam na dzialce, prawie calymi dniami opiekowalam sie małym, krotko spalam.. denerwowalam sie tym, ze na swieta nic nie jest gotowe... korzystajac z okazji, ze bylam w domu na chwile, zdazylam troche sprzątnąć. Ale to i tak tylko czubek góry lodowej. jutro trzeba posprzątać, zrobić zakupy, isc ze swieconka, przygotowac jakies jedzenie na swieta.. no  i jechac po zaproszenia, bo w niedziele chyba do Avy. Ten  tydzien byl bardziej meczacy niz jakikolwiek inny.
Poza tym jak to wczoraj kuzynka ujela "jak sa dwie kobiety to zawsze sobie poradza, a jak jest facet i kobieta, to kobieta zasuwa a facet ma wszystko w dupie" no i tak chyba jest.. ja pilnowalam mlodego, kleilam adresy, pilnowalam kominka, a ona sprzatala, gotowala itp. to jest jednak zaradnosc i podzial obowiazkow. Chociaz zaczelo mnei to troche wkurzac, gdyz co jakis czas bylo "mozesz zostac z malym? ja tylko skocze.. " no i cos co mozna zrobic w 1/2 godziny trwalo nawet do 5h.. co zaczelo mnie nieziemsko wkurzac... 

wtorek, 30 marca 2010

Polska

Dziwna Polska rzeczywistosc. Kiedys gdy mowiono w tv o jakiejs 15, czy 16 latce, ktora jest w ciazy, albo ktora co gorsza  juz ma kilku miesieczne tudziez roczne dzicko, myslalam sobie, ze to chore. No i wiem, ze mam racje. Jednakże, nie sądziłam, że takie cos moze byc az tak blisko. Dziewczyna, którą bardzo dobrze znam, urodzi wkrótce . Stanie sie to zanim skonczy 17 lat. To jest ju pryegiecie. w nasyzm kraju Dzieci maja dzieci... a Polski Rząd tylko na to patrzy.
Jesli juz mowa o polskim rzadzie, to w tym roku wybory prezydenckie. Pierwsze, w których mam swój głos. Z jednej strony fajnie, ale z drugiej kiedys obiecalam sobie, ze pojde na wybory jesli kandydowal bedzie ktos, kto nie oszukuje, nie kradnie pieniedzy podatnikow, jest uczciwy, nie bierze "w lape"... no ale coz ja biedna poczne, ze predzej moje prawnuki przejda na emeryture zanim taki czlowiek bedzie kandydowal.
No a dzis, utwierdzilam sie w tym, ze moj ojciec nagle przypomnial sobie, ze powinien  mnie wychowywac, troche poniewczasie. Skoro ja juz wiem, kim chce byc, co chce robic, znam swoj poglady, wiem jakim czlowiekiem jestem, mam juz jakos "wyrobiony" charakter. To po co on chce mnie kontrolowac? a jak mu dzis powiedzialam, ze mam prawo do prywatnosci, to tak smiertelnie sie obrazil, ze przez najblizsze kilka tygodni bedzie mi to wypominal i wyrzygiwal w rozny sposob.

skonczylam, wesolych swiat.

sobota, 27 marca 2010

Jakby nie patrzec ten tydzien był bardzo męczący. Miałam szczery zamiar wypocząć, ale stało się zupełnie inaczej. Codzienne wstawanie ok godziny 6, jest męczące, zwłaszcza, że mam w zwyczaju późno chodzić spac.
Dzisiejszy dzien jakos nie utwierdził mnie w tym, że mamy wiosnę, że za kilka dni Wielkonoc, a za 19 dni stane się pełnoletnia. Wcale nie odczuwam jakiejś specjalnej radości z tego powodu. Kiedys mówiłam sobie "no za 4 lata bd pełnoletnia, ale fajnie", ale teraz wiem, ze wcale tak fajnie nie bedzie. Te urodziny nie będą dla mnie tymi wymarzonymi. Nieważne jakby starała się moja rodzina, znajomi i przyjaciele, te urodziny nie będą mnie cieszyć. Wiem, że bez tej jednej osoby już nic nie będzie takie, jak było kiedyś. Może za kilka lat spojrze na to inaczej, ale wiem, iż będzie bolało tak samo. Ostatnie święta też były beznadziejne. i nie chodzi tu wcale o to, że np inni znajomi dostali fajniesze prezenty, bo juz od kilku lat mam je gdzies, ze tak powiem. Chodzi o to, że były one niepełne. Ze puste miejsce, które według tradycji jest dla osoby, ktora nie ma gdzie sie podziac, to ja wiedzialam, ze to jedno miejsce juz nigdy nie bedzie zajete...

Jutro znow do pracy. Z jednej strony mi sie strasznie nie chce, ale z drugiej wiem, ze skoro się tego podjęłąm, to nie moge dac plamy, a tak sie sklada, ze jesli juz cos robie, to od poczatku do konca musi byc to perfekcyjnie zrobione.

środa, 24 marca 2010

początek

Początki zawsze bywają trudne. Ale co w tym trudnego, będąc dla was anonimową osobą, mogę napisać cokolwiek. Jeśli nawet to nie będzie prawdą, kto z was będzie w stanie udowodnić mi cokolwiek?
Ale to nie jest ważne. Będę starała pisać wszystko, co tylko będzie mi przychodziło do głowy, opisywać to, co mnie spotkało.
Dlaczego założyłam bloga? Bo całkiem niedawno moje życie obróciło się o 360* i nie wszystko o czyms mysle i co zauwazam "nadaje sie" aby to komus powiedziec. Nie bd tu pisac wprost kim jestem, co robie.. po prostu napisze co zechce.
Na dziś to wszystko.
dobranoc.