Wszystko fajnie. Gdyby nie to, ze od srody spalam na dzialce, prawie calymi dniami opiekowalam sie małym, krotko spalam.. denerwowalam sie tym, ze na swieta nic nie jest gotowe... korzystajac z okazji, ze bylam w domu na chwile, zdazylam troche sprzątnąć. Ale to i tak tylko czubek góry lodowej. jutro trzeba posprzątać, zrobić zakupy, isc ze swieconka, przygotowac jakies jedzenie na swieta.. no i jechac po zaproszenia, bo w niedziele chyba do Avy. Ten tydzien byl bardziej meczacy niz jakikolwiek inny.
Poza tym jak to wczoraj kuzynka ujela "jak sa dwie kobiety to zawsze sobie poradza, a jak jest facet i kobieta, to kobieta zasuwa a facet ma wszystko w dupie" no i tak chyba jest.. ja pilnowalam mlodego, kleilam adresy, pilnowalam kominka, a ona sprzatala, gotowala itp. to jest jednak zaradnosc i podzial obowiazkow. Chociaz zaczelo mnei to troche wkurzac, gdyz co jakis czas bylo "mozesz zostac z malym? ja tylko skocze.. " no i cos co mozna zrobic w 1/2 godziny trwalo nawet do 5h.. co zaczelo mnie nieziemsko wkurzac...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz