środa, 27 marca 2013

Cum tacent, clamant.

Już od jakiegoś czasu zastanawiam się nad wartością naszych słów, tych niewypowiedzianych i tych wykrzyczanych, pozdrowien, luźnych zapytań, obietnic, wspomnień... Najbardziej intrygują mnie obietnice - bo podobno powinno się ich dotrzymywać, ale nie zawsze w sposób to zrobić. Czasami z naszego lenistwa, czasami z nieprzychylności losu i zaistniałych okoliczności. Czy więc powinniśmy składać obietnice jeśli nie mamy pewności, że ich dotrzymamy?... To tak na początek. Książki. Mało kto teraz znajduje czas, aby usiąć i przeczytać kilka stron jakiejkolwiek książki. A przecież czytanie samo w sobie jest ekscytujące- szelest kartek, zapach papieru, możliwośc przeniesienia się w inny świat, w który zaprasza nas autor. Strasznie irytuje mnie, gdy ktoś mówi, że nie czyta "bo nie ma czasu"... brak czasu to zła organizacja dnia a także brak chęci- i to wydaje mnie się ważniejszym powodem, dlaczego coraz mniej ludzi sięga po lekturę. Osobiście staram się przeczytać minimum jedną książke w miesiącu - lubie ludzi oczytanych, więc lubie siebie. I wiem, że z takimi ludźmi zawsze znajdę wspólny język. Jakiś czas temu usłyszłam pytanie "nie szkoda Ci pieniędzy na książki?" - nogi się pode mną ugięły, a osobę pytającą miałam ochote trzasnąć trzymaną w ręku książką, ale ogarnęłam się i odpowiedziałam grzecznie "nie, na książki nigdy". Dla niektórych przyjemnością jest wyjście ze znajomymi do miasta, kupno nowego auta, czy ubrań, droga wycieczka zagraniczna... jednakże jak raduje się moja dusza, gdy pomyśle, że są jeszcze ludzie, którym niesamowitą radość sprawia przeczytanie książki, przeniesienie się w inny-może czasem lepszy- świat. Kilka dni temu zaczęłam czytać kolejną pozycje, a w folderze w komputerze czeka mnie jeszcze kolejnych siedem, których już nie mogę się doczekać. I tu pojawia się kolejne pytanie- czy w obecnych czasach papierowe wersje nie są za bardzo wypychane do archiwum przez wersje elektroniczne w PDF czy jako audiobook lub eboook? JEstem w stanie zrozumiec, ze wygodniej jest nosic telefon, czy tablet, na którym posiada sie wersje elektroniczną, niż starą papierową wersje, ale to nie jest nawet namiastka tej radości, którą można poczuć trzymając w ręku 'zlepek' kartek, nierzadko pobrudzonych od kawy, pitej podczas czytania, czy z pozaginanymi rogami.... Jestem zagorzałą zwolnenniczką czytania książek w wersji papierowej, czyli takiej w jakiej stworzył ją autor. Koniec moich przemyśleń- czas wrócić do lektury... :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz