piątek, 12 kwietnia 2013

Wszystko, a raczej nic.

Dzisiejszy dzień spędziłam leniwie, słuchając Gutka- niesamowitego artysty, który co chwila udowadnia jak wielkim jest jesgo talent. Głos, który dał mu Bóg- jest dla mnie tak ezoteryczny, delikatny i głęboki, że nie mogę przestać go słuchać. Z resztą, będąc na koncercie Indios Bravos- miałam okazje porozmawiać z Gutkiem i wyraziłam swój zachwyt nad jego głosem i tym, jakim artystą jest. Reprezentuje tą lepszą strone polskiej sceny muzycznej, która według mnie 'szału' nie robi. Są oczywiście artyści, którzy nas zachwycają, przyciągają i sprawiają, że wiara w polską muzyke powraca. Gutek jest w mim uznaniu, na czele tej 'listy'- potrafi w piękny sposób opowiedzieć o wszystkim, o problemach, radościach, smutkach i zachwytach nad światem. Uważam, że potrzeba nam więcej takich muzyków jak Piotr Gutkowski. A teraz z innej beczki. Zastanawiam się znów nad tym, jak nasze wybory i decyzje podjęte, wpływają na nasze życie. Czy robiąc dwie skrajne rzeczy nie popadamy w hipokryzję... typowe mieć ciastko, czy zjeć ciastko, być fair wobec kogoś, czy być fair wobec siebie... KAżdy powinien działać podobno w zgodzie z własnym sumieniem- jednakże często takie działanie jest krzywdzące dla wielu osób.. nie tylko dla nas. Patowe sytuacje chyba wykluczają możliwość bycia fair-takie przynajmniej odnosze wrażenie. Najgorzej jest jednak, gdy nie tylko my tkwimy w jakimś punkcie, ale również inne osoby i gdy to nie my jesteśmy tu głównym podmiotem, ale ktoś inny, przy czym nasza decyzja i zachowanie jest znaczące i wręcz najważniejsze w całej zaistniałej sytuacji. Wiem, że może to być zawiłe, ale staram się wyjaśnić to w jak najprostrzy sposób, rzekłabym "łopatologicznie" (: Wczoraj spotkałam znajomego z Turcji, który powiedział, że od razu widać, że jestem silną osobą, która wie czego chce i co musi robić... tylko czy na pewno tak jest? czy jestem na tyle silna? Często życie stawia mnie przed jakimiś wyborami, a po upływie jakiegoś czasu- weryfikuje, czy podjęłam słuszną drogę.. Na szczęście większość moich decyzji jest słuszna i rzadko kiedy zawodze się po podjęciu jakichś działań.. ;) Zawiłe to wzystko i bez większego sensu i ładu... Cum tacent, clamant - milcząc, krzyczę (z tą sentencją spędzę reszte życia, gdyż na 21 urodziny zafundowałam sobie tatuaż z nią (: ) - ale napisałam ją nie bez powodu- otóż wydaje mnie się, że częto nie mówimy tego co chcemy, bo nie możemy, bo ktoś lub coś nam na to nie pozwala, bo lepiej, żeby niektóre sprawy pozostały tajemnicą, znaną tylko garstce osób.. ale czy na pewno jest to dobre? chociaż z drugiej strony, bycie totalnie fair i 100procentowo szczerym też nie przynosi zbyt wielu dobrych efektów.. jak więc zachowywać się w dzisiejszych czasach? Kiedy realia życia jakie sami sobie zgotowaliśmy nie pozwalają nam na mówienie tego co myślimy, tego co wiemy...?